Menu1 Menu2

rynek usług finansowych dla służby zdrowia

Wiadomości z rynku


08-03-2009
NA CO CHORUJE SŁUŻBA ZDROWIA
Ze statystyk medycznych wynika, iż w Polsce krócej niż w Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii czeka się na przyjęcie do szpitala. Jak naprawdę wygląda polska służba zdrowia, najłatwiej się przekonać, próbując się zapisać do specjalisty. W zduńskim Euromedzie do leczenia na oddziale okulistycznym pod koniec 2008 r. było zapisanych 220 pacjentów. Ostatni z nich może być przyjęty nie wcześniej niż za... osiem lat. W Poradni Protetyczno-Stomatologicznej NZOZ Bera-Med w Iławie pod koniec ubiegłego roku do dentysty było zapisanych 1300 osób. Ci na końcu ogonka na wizytę muszą czekać minimum pięć i pół roku. Ostatni z ponad 55 tys. pacjentów zapisanych w placówkach medycznych na operację wszczepienia sztucznego stawu kolanowego albo biodrowego uzyska protezę nie wcześniej niż za siedem, osiem lat. Przytoczone dane to statystyki publikowane na stronach internetowych Narodowego Funduszu Zdrowia. "Nie mamy możliwości sprawdzenia comiesięcznych, liczonych w miliony danych statystycznych, bo wymagałoby to zaangażowania sztabu ludzi oraz ogromnego nakładu środków finansowych" - przyznaje Hanna Brzeska, naczelnik wydziału w Departamencie Spraw Świadczeniobiorców NFZ. Głównym powodem powstawania kolejek do szpitali jest to, że Narodowy Fundusz Zdrowia podpisuje z placówkami zbyt niskie kontrakty - uznała połowa dyrektorów szpitali ankietowanych ponad rok temu przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. Co piąty wskazywał również na zbyt małą liczbę łóżek, brak kadry medycznej oraz niedobór sprzętu (na przykład aparatów do radioterapii). Według ankietowanych szefów placówek medycznych najdłużej trzeba czekać na wstawienie stawu kolanowego i biodrowego, artroskopię (badanie oraz leczenie stawów), laparoskopową cholecystektomię (leczenie kamicy pęcherzyka żółciowego) oraz koronarografię (badanie tętnic wieńcowych) i tomografię komputerową. Ponad połowa menedżerów szpitali jest przekonana, że wprowadzenie list oczekujących ogranicza korupcję. Kontrola NFZ w 84 szpitalach, w których wykonywano zabiegi usunięcia zaćmy, wykazała, że spośród 800 osób, które w ostatnim kwartale 2007 r. skorzystały z przywileju szybszego wykonania zabiegu, co trzecia mogłaby poczekać dłużej. NFZ, podwyższając kontrakty tam, gdzie potrzeby są największe, nie ma pewności, czy listy oczekujących są tworzone zgodnie z zasadami sztuki medycznej. To oczywiste, że fundusz nie chce płacić za zabiegi przeprowadzane "poza kolejnością" i domaga się rzetelnych raportów. Na takie na razie nie może jednak liczyć. Pod względem liczby osób oczekujących na zabiegi medyczne Polska w 2008 r. zajęła 19. miejsce wśród 31 państw europejskich - wynika z analizy przeprowadzonej przez Health Consumer Powerhouse. W Polsce możliwość uzyskania porady w dniu zgłoszenia się do lekarza rodzinnego lub do specjalisty, a także szansę rozpoczęcia w ciągu trzech tygodni terapii nowotworowej oceniono na poziomie średnim. Gorzej jest z możliwością poddania się większości operacji w czasie krótszym niż 90 dni oraz przeprowadzenia w ciągu tygodnia badania rezonansem magnetycznym. "Ze względu nu praktycznie nieograniczony zakres gwarancji państwa w opiece zdrowotnej widzę dwa rozwiązania, które mogłyby zmniejszyć kolejki - oprócz ograniczenia tych gwarancji. To wzrost nakładów publicznych lub wprowadzenie współpłacenia przez pacjentów. W sytuacji ograniczonego dostępu do usług medycznych pacjenci próbują skrócić czas oczekiwania. Jest to możliwe przez korumpowanie osób zarządzających kolejkami lub przez korzystanie z opieki zdrowotnej w sektorze prywatnym. Przy rosnących kosztach oraz zagrożeniu spadkiem przychodów - NFZ ogranicza wycenę punktów kontraktowych - może nastąpić pogorszenie dostępu do świadczeń, wydłużenie kolejek. Świadczeń, które są wycenione poniżej kosztów wykonania, placówki medyczne będą unikały" - mówi Konstanty Radziwiłł, Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Notowana na GPW spółka EMC Instytut Medyczny, największy w Polsce właściciel szpitali i przychodni na rynku prywatnych usług medycznych (w skład grupy kapitałowej EMC wchodzi 7 szpitali i 12 przychodni), leczy pacjentów w ramach kontraktów podpisywanych z NFZ. "Pacjenci zwabieni wysokim standardem usług oczekują u nas na rehabilitację szpitalną lub ambulatoryjną nawet rok" - tłumaczy Aneta Bawiec z EMC IM. Na kolonoskopię wykonywaną w pełnym znieczuleniu trzeba się zapisać kilka miesięcy wcześniej. 20 proc. terminów badań jest zarezerwowanych dla pacjentów, którym pilnie należy wykonać zabieg. NFZ uważa, że takie rozwiązanie jest modelowe. "Z wyższym kontraktem moglibyśmy wykonać znacznie większą liczbę świadczeń" - twierdzi Aneta Bawiec. Zabiegi wszczepienia endoprotezy, na które we Wrocławiu trzeba czekać nawet siedem lat, w nieodległym Lubaniu NZOZ Łużyckie Centrum Medyczne realizuje niemal od ręki. W dodatku stawki oferowane przez NFZ dla ŁCM są do zaakceptowania. W Lubaniu wykonuje się około 200 zabiegów wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego bądź kolanowego rocznie. Spółka korzysta w zasadzie z finansowania NFZ i praktycznie nie przeprowadza zabiegów odpłatnie. Aby osiągnąć taki efekt, w ŁCM wykonuje się średnio 12 zabiegów operacyjnych dziennie. Łużyckie Centrum zawsze zgłasza gotowość podpisania nowych kontraktów, bo jego moce przerobowe są wykorzystywane jedynie w 60 proc. Kolejki pacjentów oczekujących na zabieg w szpitalach można byłoby zmniejszyć, gdyby wzrosła liczba pacjentów diagnozowanych i leczonych ambulatoryjnie. Dąży do tego NFZ, który chce ograniczyć koszty hospitalizacji. "W województwie opolskim postawiono na rozwój tego segmentu opieki zdrowotnej i tu na wizytę u specjalisty czeka się krócej niż w Niemczech, Irlandii czy Wielkiej Brytanii" - wylicza Renata Jażdż-Zaleska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych. W 2008 r. na 7,5 tys. ZOZ-ów działających w podstawowej opiece zdrowotnej tylko 2 tys. było zakładami publicznymi założonymi przez gminę, miasto albo powiat. Mniej niż połowa spośród 130 tys. lekarzy i 35 tys. lekarzy dentystów pracuje w publicznych ZOZ-ach. Wielu z nich dorabia, praktykując prywatnie. Pozostali pracują poza państwowym systemem. Inaczej jest w szpitalnictwie. Spośród 740 szpitali około 170 to placówki niepubliczne - właścicielami ponad stu z nich są powiaty. W tej statystyce sektor prywatny stanowi kilkuprocentowy margines.

tytuł pisma: WPROST
autor: MIROSŁAW STAŃCZYK
ilość stron: 42

« powrót